|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pretty Womann
Gość
|
Wysłany: Pią 19:41, 29 Cze 2007 Temat postu: Zgłoszenie 9 |
|
|
1- Kathleen Ames
2 Kate Moss
3- Imigrantka z Irlandii. Do Ameryki przybyła, aby zaczac żyć na nowo. Pracowała w obskurnym barze, gdzie wypatrzył ją boss mafijny Tonny Geraci. To było dla niej szansą na lepsze życie. Jest kochanką Geraciego, jednak jej ambicje sięgają wyżej... Dzięki urodzie, inteligencji i wrodzonej przebiegłości zajdzie o wiele dalej.
4- Trzeba? constance-a.blog.onet.pl, navarre-blog.onet.pl, moich prywatnych blogów chyba nie trzeba tu wliczać.
5-Niebo zasnute było szarymi chmurami z których pokrapywał deszcz. Na przykościelnym cmentarzu zebrało się chyba całe Roseville.
- Wszyscy będziemy pamiętać naszą siostrę Elizabeth. Wychowała swą wnuczkę na mądrą i rozsądną osobę, mimo przeciwności losu...- głos pastora płynął przez ciszę. Tylko czasem słychać było stłumiony płacz zebranych. Najbliżej grobu stała młoda dziewczyna. Ogniste, rude włosy kontrastowały z bladą i delikatną twarzą, która teraz była mokra od łez. Obok stało mężczyzna, który podtrzymywał ją silnym ramieniem.
- Dobrze się czujesz Isabeau?- zapytał nachylając się.
- Tak.- skłamała dziewczyna, powstrzymując głośny wybuch płaczu. Pastor podniósł kropidło i zrosił trumnę wodą święconą, potem podeszło 4 mężczyzn i zaczęło opuszczać ją w głąb mokrego i zimnego grobu. Isabeau gwałtownie odwróciła się i ukryła twarz w ciemnym płaszczu mężczyzny, który gładził ja po rudych włosach. Ceremonia dobiegła końca. Mieszkańcy Roseville zaczęli rozchodzić się do samochodów. Isabeau stała jeszcze chwilę, jednak gdy grabarze chwycili łopaty, odwróciła się. Łzy spływały po policzkach. Nie ocierała ich, nie było sensu. Przed nią pojawiła się jakąś postać, dopiero po chwili rozpoznała Rose. Była to jej przyjaciółka. Rose była zawsze, już w jej pierwszych wspomnieniach. Wspólne zabawy na plaży, przed domem Isabeau.
- Ciii, nie płacz... Będzie dobrze- objęła ją, przejmując Isabeau z rąk jej sąsiada- Mogę Ci w czymś pomóc?
- Nie...- dziewczyna popatrzyła nieobecnym wzrokiem- Chcę być teraz sama...Pozbierać wszystkie myśli. Dziękuję Rose, że pomyślałaś o mnie.- Isa otarła twarz z łez.
- Nie masz za co, słońce. Zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz o tym, prawda?- Rose spojrzała na towarzyszkę
- Tak wiem...- dziewczyna popatrzyła jak dwóch mężczyzn zabiera się do zasypywania grobu- Co ja teraz zrobię?- wielkie łzy potoczyły się po bladych policzkach.
- Będziesz żyła dalej. Tego na pewno chciałaby Twoja babcia. Pamiętaj o każdej dobrej chwili z nią, ale nie rozpaczaj. Ona zawsze będzie z Tobą. W sercu.- powiedziała panna Valentino odchodząc. Isabeau była jej wdzięczna, za to że nie starała się jej pocieszyć na siłę. Teraz chciała być sama, w ciszy i spokoju pogodzić się ze stratą babki. Wsiadła do samochodu sąsiada. Zaszyła się na tylnim siedzeniu.
- Dziękuję państwu za pomoc.- odezwała się zachrypniętym głosem. Z przedniego siedzenia spojrzała na nią kobieta koło 40 lat.
- Chociaż tyle możemy dla ciebie zrobić dziecko. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, mów nam o tym bez wahania. Dobrze?
- Dobrze.- odpowiedziała Isabeau. Raczej nie zwróci się o pomoc, ale wiedziała że zgoda na to, oczyści sumienie jej sąsiadów.
*
Obudziły ją odgłosy nawoływania morskich ptaków. Wdzierały się przez szczelnie zasunięte zasłony. Dziewczyna przekręciła się na bok i mocno zacisnęła oczy. Sen nie nadchodził. Wreszcie uległa. Podniosła powoli powieki, a ręką namacała budzik stojący na nocnej szafce. Była dopiero szósta. Wolnym krokiem ruszyła w stronę kuchni. Po drodze potknęła się o puste pudełko po chińszczyźnie. Kopnęła je w kąt i dotarła do kuchni. Otworzyła lodówkę, w której nie było nic więcej oprócz światła. Zamknęła je z głośnym hukiem i usiadła na krześle. Trwała w bezruchu przez dłuższą chwilę, po czym poszła do łazienki. „Trzeba by coś zjeść, ale nie mam siły iść na zakupy”- myślała rzucając rozciągnięta, poplamiona sosem sojowym bluzkę na zimne kafelki. Po 30 minutowym wylegiwaniu się w gorącej wodzie, doszła do wniosku, że pójdzie do najbliższej knajpki i tam zje gotowe śniadanie. Wyjęła z szafy czystą sukienkę, włosy związała w dziwny węzełek. Gdy wyszła z domu, uderzyło ją świeże powietrze. Wciągnęła je głęboko i ruszyła chodnikiem wpatrując się w sine morze. Najbliższy bar znajdował się przy głównym wejściu na strzeżoną przez ratowników plażę. Na drewnianej desce podwieszonej pod daszkiem widniał napis WILK MORSKI. Niepewnie nacisnęła klamkę, która ku jej radości ustąpiła pod jej dłonią. Delikatnie pchnęła drzwi i weszła do środka. W pomieszczeniu znajdowało się kilka osób. Mężczyzna pod oknem czytał gazetę pijąc kawę. Przez chwile stała na środku i rozglądała się, po chwili podeszła do baru i usiadła na wysokim krześle. Zza oparów kawy wyłoniła się uśmiechnięta twarz Megg Dowson. Jednak na widok dziewczyny spoważniała.
- Witam cię Isabeau. Jak się trzymasz?- zapytała zaciskając w dłoniach kuchenną ściereczkę.
- Dobrze. Mogę zamówić śniadanie?- zapytała odgarniając rude kosmyki włosów. Jednak Megg ciągnęła dalej.
- Bardzo długo znałam twoją babkę. Była cudowną kobietą. Zawsze pomagała innym. Nie była egoistką. Pamiętam jak pewnego razu...
- Chciałam zamówić śniadanie.- Isabeau starała się przerwać wypowiedź pani Dowson.
- Babka musiała ci to opowiadać...- Megg nie zważając na pytanie dziewczyny mówiła dalej. Z drzwi za barem wyłoniła się postać. Isabeau dostrzegła ją kątem oka, potem usłyszała poważny głos:
- Megg? Nie chcę cię denerwować, ale czy rozumiesz co to znaczy zamawiać śniadanie? – Był to Jack Davis, właściciel Wilka Morskiego. Isabeau posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie i uśmiechnęła się. Megg nic nie odpowiedziała na reprymendę. Zaczęła przygotowywać śniadanie. - Tosty z powidłami i kawę z mlekiem.- odezwała się dziewczyna gdy pani Dovson związywała fartuch wokół talii. Davis obszedł bar i przysiadł się do niej.
- Jak się trzymasz?- zapytał zaglądając w jej oczy.
- Dobrze. Tylko...- urwała, podczas gdy właściciel baru zmarszczył jasne brwi.- ...naprawdę lepiej się czuję gdy nikt o to nie pyta.- wyrzuciła z siebie szybko, nie mogła pozwolić by głos jej się załamał.
- Przepraszam, będę pamiętał.- Jack wyglądał na zmieszanego.- Każdy w Roseville przejmuje się twoim losem. Dlatego obiecaj mi, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to przyjdziesz tu do baru i mi powiesz. Dobrze?- położył swą wielką dłoń na jej bladych, zaciśniętych pięściach.
- Dobrze.- odpowiedziała, kolejnemu człowiekowi zrzucając kamień z serca. Wystarczyło tylko się zgodzić i już drugi ktoś czuł się lepszy. Megg odwróciła się od kuchni i postawiła na ladzie talerz gorących tostów z powidłami i parujący kubek kawy. Jack podniósł się z krzesła i wrócił na zaplecze. Tosty przygotowane przez Megg były wyjątkowo dobre. Gorący posiłek poprawił jej jasność myślenia. W myślach przypominała sobie plan na dzisiejszy dzień. Będzie musiała posprzątać dom, bo o 16 ma przyjechać doradca finansowy. Nie miała pojęcia w jakiej sprawie, jednak wczoraj wieczorem zapowiedział swoją wizytę telefonicznie. Do szkoły nie miała ochoty iść. W planie miła jeszcze tydzień wolnego. Nauczyciele to zrozumieją. Wiedzą co musi teraz przechodzić. Skończyła pić kawę. Podniosła się i wyjęła mała portmonetkę z kieszeni.
- Ile jestem winna?- Megg zbierając naczynia odpowiedziała:
- 10. 60.- po lokalu rozległ się dźwięk stukani talerzami. Chwile później w drzwiach zaplecza pojawił się Davis.
- Nic nie jesteś winna.- oparł się o framugę.
- Nie, nie zgadzam się.- odpowiedziała dziewczyna potrząsając rudą głową.
- Isabeau, to ci nie ujmie dumy, a mi poprawi humor.- ruszył w jej stronę.
- Nie ma o tym mowy...
- Słuchaj, czy wzbogacę się lub zbiednieję z powodu tych 10 dolarów?- rudowłosa milczała.- No widzisz. Przychodź tu codziennie, dobrze? Będziesz tu miała darmowy posiłek.- Isabeau odskoczyła do tyłu. Poczuła się urażona.
- Nie! Co ja jestem?!- krzyknęła.
- Honorową osobą. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, czy dla mnie, to chociaż ze względu na babcie. Nie chciała żebyś bez pomocy została.- dziewczyna milczała. Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Zatrzymała się jednak zanim nacisnęła klamkę i nie odwracając się rzuciła :
- Dziękuję.
*
O godzinie szesnastej Denis Brown zapukał w białe drzwi, jednego z domów na wybrzeżu. Isebeau biegnąc do korytarza poprawiała sukienkę. Gdy otworzyła do pomieszczenia wdarło się, nagrzane i przesycone morskim zapachem powietrze. Zmierzyła przybysza wzrokiem. Brown był wysokim, chudym mężczyzną z ciemnymi okularami na długim nosie.
- Zapraszam do środka.- dziewczyna usunęła się z przejścia, robiąc miejsce dla mężczyzny.- Proszę do salonu.- wskazała pokój nie oddzielony od reszty domu drzwiami. Kilka godzin sprzątania zaowocowało idealnym porządkiem. Szklany stół lśnił, a na ratanowych meblach nie było okruchów z chipsów.
- Może napije się pan czegoś?- zapytała zatrzymując się przed nim.- Herbaty?
- Tak, poproszę.- zgodził się Brown zdejmując ciemne okulary. Dziewczyna znikła w kuchni, by po pewnym czasie powrócić z tacą i porcelanowymi filiżankami dla dwóch osób. Postawiła to wszystko na stoliku i jeszcze raz wróciła do kuchni po imbryk i ciasteczka.
- Nie trzeba było się kłopotać.- uśmiechnął się mężczyzna podnosząc do ust filiżankę. Upił ostrożnie łyk i popatrzył uważnie na dziewczynę.
- Musimy pomyśleć nad twoim zabezpieczeniem finansowym.- Na te słowa sięgnął po teczkę, stojącą u jego stóp.- Babcia zostawiła ci pewną sumę. Masz już 18 lat, prawda?- dziewczyna przytaknęła ruchem głowy- Hm...czyli możesz już korzystać z funduszy, zgromadzonych na koncie założonym dla ciebie przez rodziców.
- Jakim kącie? Moim?- dziewczyna odstawiła swoją filiżankę i z zaskoczeniem wpatrywała się w rosnąca na stole stertę dokumentów.
- Nie wiedziałaś o jego istnieniu?
- Nie, nikt mi o tym nigdy nie mówił.- odpowiedziała zgodnie z prawdą, podczas gdy Brown liczył coś na kalkulatorze. Sprawdził jeszcze raz wynik, po czym odezwał się z uśmiechem.
- Łącznie masz do dyspozycji dziesięć tysięcy dolarów.- dziewczyna otworzyła z zaskoczenia usta.- Sama wiesz, że w dzisiejszych czasach to nie jest duża ilość pieniędzy. Na początek wystarczy. Potem zastanowimy się co dalej. Musisz podpisać kilka dokumentów.- spośród stery papieru wyciągnął kilka kartek.- Podpisz tu, tu i tu. A potem tu i tu.- wskazywał jej długopisem miejsca na podpis.
- Po co to wszystko?- zapytała pisząc po raz czwarty swoje imię.
- To jest upoważnienie, do tego abym mógł kontrolować twoje wydatki. Wy nastolatki macie zdolności do przepuszczania pieniędzy na rzeczy niepotrzebne.
- Dobrze.- odrzekła dziewczyna składając szósty podpis. Gdy skończyła oparła się wygodnie i fotel.
- Nie myślałaś o sprzedaniu tego domu? Jest za duży na jedną osobę. Dostałabyś za niego całkiem ładną sumkę, mogłabyś kupić jakieś małe mieszkanko bliżej centrum.
- Nie, o tym nie ma mowy. Przynajmniej w tym momencie.
- Dobrze, ale zastanów się nad tym.- mężczyzna popatrzył na zegarek.- Będę się musiał zbierać, żona czeka już z kolacją.- podniósł się z miejsca.- Gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń.- podał jej wizytówkę, jednak po chwili ją odebrał. Wyszperał w teczce długopis i na odwrotnej stronie coś dopisał.- Masz też mój numer do domu. Czasem moja komórka może nie odpowiadać. Dzwoń nawet w nocy.
- Dobrze.- obiecała dziewczyna wpatrując się w niebieskie cyfry. Brown ruszył do drzwi, otworzył je i już miał wychodzić, gdy odwrócił się jakby o czymś sobie przypomniał.
- Trzymaj się, wszystko będzie dobrze. Nikt cię samej nie zostawi. Do widzenia. - Do widzenia. Drzwi zamknęły się. Isabeau stała na środku korytarza. W domu zaległa głucha cisza.
6- 9059643, [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Pretty Womann
Gość
|
Wysłany: Pią 19:42, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
wiek- 21
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Balbinka
Gwiazdy.
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 20:58, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
my się znamy z Ameet xD Musisz czekać na decyzję Polly tzw Muć xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Vogue
Admin.
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: wziął się wszechświat?
|
Wysłany: Pią 21:10, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Ja za tylko że Kate jest zajęta przez Nonę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Pretty Womann
Gość
|
Wysłany: Pią 22:13, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Hmmm może jakoś sie z nią dogadam, a jak nie to poszukam kogoś innego.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Pretty Womann
Gość
|
Wysłany: Pią 22:15, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Hmm...w liście zajętych aktorów nie ma Kate Moss. Same sprawdźcie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Vogue
Admin.
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: wziął się wszechświat?
|
Wysłany: Pią 22:51, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Tu rządzi muć. której nie ma. Seria istnieje od niedawna i została założona w złym czasie. Napisałam do Nony, czy w końcu zdecydowała się na Moss.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Pretty Womann
Gość
|
Wysłany: Pią 23:03, 29 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Ok.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Aniak
Gwiazdy.
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 7:56, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nony teraz nie ma, bo nie ma netu Chyba, że na kom napisałaś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Vogue
Admin.
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: wziął się wszechświat?
|
Wysłany: Sob 9:05, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Weszłam na bloga. Jest Moss. Przykro mi. Zmieniłabyś aktorkę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Pretty Womann
Gość
|
Wysłany: Sob 16:54, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
A mam inne wyjście? Ok.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Vogue
Admin.
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: wziął się wszechświat?
|
Wysłany: Sob 23:24, 30 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Dobra, przyjęta, blokuję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|